To potęgowało nastrój grozy, a do tego dramatyczna muzyka - czasami tylko zniewalający świst i bębny. Po wyjściu z kina zastanawiałam się, dlaczego do mojej świadomości nie dotarła żadna melodia. Chyba jej nie było. Porównajcie poniżej dzisiejsze niebo nad Wałbrzychem z niebem z filmu. Zdjęcie przysłał mi kolega Piotr.
5. Znajdź to, w czym jesteś dobry i co lubisz robić. Żeby przestać się porównywać znajdź coś, w czym jesteś dobry i naprawdę lubisz robić. Nie patrz w tej sprawie na innych, to tak naprawdę nie ważne, że ktoś będzie to robił do Ciebie lepiej. Ważne, że Ty chcesz być w tym coraz lepszy i coraz lepszy.
sD4brK. SURREALISTYCZNE UNIESIENIEJEŻELI MYŚLISZ, ŻE HOLLYWOOD NIE MA NOWYCH POMYSŁÓW, TO… MOŻE BYĆ TO TWOJA Steifer You can read the original version of the z C. Robertem Cargillem – scenarzystą “Sinister” i właśnie ogłoszonego filmu “Deus Ex: Human Revolution” (oba do spółki z reżyserem Scottem Derricksonem), autorem książki “Dreams and Shadows”, oraz byłym krytykiem filmowym pracującym niegdyś dla Ain’t it Cool News (jako Massawyrm), (jako Carlyle), i Rozmowa między innymi o pisaniu, doświadczeniu jakim jest zobaczenie swojej pracy na wielkim ekranie, jego zmianie z krytyki filmowej do bycia częścią Hollywood oraz adaptowaniu gier obcokrajowiec mam obowiązkowe pytanie. Jeżeli dobrze pamiętam to część Twojej rodziny jest z Polski. Mam rację?Tak. Właściwie to cała jedna gałąź mojej rodziny. Moja prababcia wyemigrowała z Polski w 1918 roku i wyszła za mąż również za polskiego imigranta. Więc moi pradziadkowie byli pełnej krwi wiesz coś o polskiej kulturze? O filmach w niewiele. Byłem dzieckiem wojskowego, więc często podróżowaliśmy. Nie miałem czasu spędzać czasu z moją dalszą rodziną. To coś, o czym chcę się dowiedzieć więcej. Druga strona mojej rodziny – ta ojca – jest szkocka. Jestem Szkotem i Polakiem. To skaza na moim wizerunku, którą chcę KTÓREGO NIE WIDZIELIŚMY WCZEŚNIEJWiem, że historia z “Sinister” zaczęła się jako sen, który miałeś po obejrzeniu “The Ring”. Podobno to scena, kiedy postać Ethana Hawke’a znajduje filmy z zamordowanymi rodzinami. Skoro więc główny bohater to pisarz muszę zapytać – jak wiele Ciebie jest w nim?Nie ma wiele mnie w postaci Ellisona. Jest w nim wiele moich obaw. Jest tym, czym ja i Scott boimy się stać – pracoholikami, którzy zaniedbują swoje rodziny. Wykonujemy naszą pracę z prawdziwą pasją, ale nasze rodziny są ważniejsze. Jeżeli moja żona poprosiłaby. bym przestał pisać, to musiałbym to zrobić. Po prostu kocham ją jak część mnie, która naprawdę jest w scenariuszu, jest we wszystkich kłótniach. Kłótnie Ellisona z Tracy pochodzą z mojego życia. Tak, kłócę się z żoną i tego typu rzeczy sobie mówimy. Tracy robi to tak, jak moja żona. Ci, którzy uznali, że te kłótnie brzmią realistycznie, powinni wiedzieć, że takie się uniknąć robienia z protagonisty pisarza, ale chciałem znaleźć naprawdę dobry powód, dla którego ktoś chciałby zająć się tymi filmami, zamiast oddać je policji i odjechać. Dlatego właśnie został pisarzem poszukującym Twoim zdaniem sprawia, że “Sinister” jest unikalny jako horror? W jaki sposób miał być inny od reszty?Po pierwsze i najważniejsze to koncept, którego nie widzieliśmy wcześniej. Jest pełno obrazów o znalezionych filmach (ang. found footage), ale nie widzieliśmy żadnego o gościu, który te filmy znajduje. Nie sprawdzaliśmy, jak to jest znaleźć materiał zawierający te przerażające rzeczy, poskładać go do kupy i spróbować rzecz, na jakiej nam zależało, to zrobić film o nawiedzonym domu, gdzie widownia nie ma wątpliwości dlaczego bohaterowie zostali w domu. Wydaje się, że to nam się udało, a widownia poczuła więź z postaciami. W większości tego typu filmów zastanawiasz się dlaczego nikt nie opuści tego domu, jak tylko dzieje się coś dziwnego. Jak można w ogóle w nim spać po tym wszystkim? A tu stworzyliśmy sytuację, w której wierzysz, dlaczego rodzina zostaje w domu przez cały scenariusz razem ze Scottem Derricksonem. Jak wyglądały wasze relacje przy pracy? Musieliście rezygnować ze swoich pomysłów w drodze kompromisu?Och, zawsze. Scott i ja działamy oraz dopełniamy się naprawdę dobrze. Obaj wierzymy, że ego nie ma miejsca w drużynowym pisarstwie i najlepszy argument powinien wygrywać. Kiedy mieliśmy odmienne zdania to dyskutowaliśmy. Robiliśmy to tak, że każdy z nas rzucał tytułami filmów i mówił: “To działało tutaj w taki sposób.” A potem: “Nie, to działało tylko ze względu na to.” I prowadzilibyśmy takie rozmowy długo, aż jeden z nas dochodził do momentu, w którym zgadzał się z nie byliśmy w stanie dojść do porozumienia to jeden z nas pisałby scenę według obu pomysłów. Wtedy braliśmy je i decydowaliśmy. Było dużo odejmowania i dodawania. Mimo, że pomysł był mój i jest na ekranie, ten film jest tak bardzo Scotta, jak mój. Znacząco wzbogacił ten o to, ponieważ słyszy się dużo o tym, że scenarzyści w Hollywood są nisko w hierarchii, a ty wydajesz się być znaczącą postacią przy tym filmie. Jak bardzo byłeś zaangażowany w produkcję? Czy byłeś na planie przez cały czas?Byłem na planie cały czas oprócz kręcenia filmów w formacie Super 8 mm. To była jedna z takich osobliwych sytuacji, gdzie dzięki biznesowemu modelowi Jasona Bluma (producent filmu – przyp. red), mieliśmy całkowitą kontrolę. Scott miał ostatnie słowo przy filmie i chciał mnie na planie. Moim zadaniem było przede wszystkim chronienie scenariusza. Sprawdzałem, czy nic nie zostało pominięte albo czy ktoś nie nawalił przy jakichś zmianach. Na przykład, kiedy Ethan [Hawke] miał jakieś propozycje zmian w dialogu, albo gdy budżet czy czas zmuszał nas do zmian, to zajmowałem się tym, żeby żadna ze zmian nie zaważyła na jakości i budowie całej byłem zaangażowany. Tak jak mówisz, scenarzysta jest nisko w hierarchii, ale ten film też był nisko w hierarchii. Zrobiliśmy go za 3 miliony dolarów, więc to sytuacja, w której nie mieliśmy ludzi ze studia zaglądających nam przez ramię i liczących fasolek, żebyśmy tylko zaoszczędzili każdego dolara. To było coś w stylu: “Macie pieniądze i dajcie nam dobry film.” I to staraliśmy się filmy kręcone w formacie Super 8 mm. To te znalezione materiały. Jaka jest twoja opinia o gatunku found footage?Myślę, że to świetny koncept i cieszy mnie, że teraz akceptuje się go jako gatunek, a nie tylko zabawkę. Problemem jaki z nim mam jest to, że wielu ludzi uznaje go za wymówkę dla bycia leniwym i widzimy zbyt wiele leniwie zrobionych filmów found footage. Czasem pojawia się coś, jak “Chronicle” i po to właśnie jest found footage. Ci goście wiedzieli, co robią i myśleli nad każdą linijką. Większość myśli, że wystarczy wziąć kamerę, paru aktorów i połazić dookoła. “Wymyślimy sobie w trakcie o czym to jest.” Nie dają sobie czasu, by doszlifować film. Dlatego wiele z nich jest tak beznadziejnych. Ale uważam, że gatunek jako gatunek to fantastyczny pomysł. Uwielbiam to, że istnieje i chciałbym się nim jeszcze pobawić w przyszłości, jeżeli będę miał słyszy się w kursach pisarskich, że główny bohater musi być łatwy do polubienia, ale przecież jest tylu dupków w wielbionych klasykch. Z tego co rozumiem, Ellison Oswalt jest trochę palantem, mało sympatycznym protagonistą. Dlaczego napisałeś taką postać i jak sprawiłeś, by widzowie mu kibicowali?Dlaczego? To postać, która nas interesowała. Jedną z rzeczy w horrorze, by ten zadziałał, jest to, że główny bohater musi przekraczać pewne granice. Czasem bohater musi zaprosić zło i to pozwala widzom nawiązać z nim więź. Tak postąpiliśmy z mówi, że nie możesz nie lubić głównego bohatera, ale to słabe wytłumaczenie tej zasady. Często się to powtarza. To uproszczona wersja tej zasady. Chodzi o to, że protagonista nie musi być sympatyczny, ale musi być interesujący. Musisz mieć kogoś, z kogo widzowie nie będą potrafili spuścić wzroku. Weźmy na przykład Daniela Plainview z “There Will Be Blood”. Nie jest sympatyczny, ale nie da się na niego nie patrzeć. On po prostu dokonuje wyborów, które interesują widza. Kiedy nie dzwoni na policję tylko samemu rozpoczyna śledztwo ze swoich pobudek i w jaki sposób to robi, to widz ma powiedzieć sobie: “O, nie jest taki jak myślałem. Chce zobaczyć, co się z nim stanie.” I to sprawia, że jest ciekawy. Chcieliśmy kogoś takiego kiedy dotarliśmy do końca scenariusza okazało się, że jest mało sympatyczny – stawia swoją rodzinę w niebezpieczeństwie… To był moment, w którym powiedzieliśmy sobie: “Dobra, teraz potrzebujemy naprawdę fantastycznego aktora.” Chcieliśmy kogoś, komu kibicowaliby widzowie pomimo jego zły wyborów. Jest mała grupa aktorów, którzy są w stanie to zrobić i Ethan Hawke był na czele tej listy. Nawet kiedy gra okropnego bohatera to trudno go nie KTÓRY PRZERAZIŁ MPAA“Sinister” zebrał pełno dobrych – jeżeli nie świetnych – recenzji, ale było też parę krytycznych. Jako były krytyk filmowy, jak sobie z tym radzisz?Przyjmujesz krytykę tym, czym jest. To czyjaś opinia. Jest dobry krytycyzm i zły krytycyzm. To co można zrobić, gdy czytasz negatywną recenzję, to próbujesz zrozumieć czy jest szczera. Czytałem świetną recenzję gościa z Wielkiej Brytanii, która była głównie negatywna. Gość przywoływał przykłady z klasycznych horrorów pokazując dlaczego ten horror działał lepiej, wyjaśniając problemy “Sinister” i mówiąc co się udało, a co nie. I to była opinia negatywna, po której pomyślałem, że chciałbym usiąść z tym facetem i pogadać dłużej na ten temat, bo pisze bardzo drugiej strony były recenzje, gdzie recenzenci wygłaszali swoje opinie o “Sinister”, a potem w dwóch-trzecich tekstu pisali o tym, jak bardzo nie cierpią horrorów o nawiedzonych domach i found footage. Czekaj, czekaj. To coś, co wypadałoby powiedzieć na początku. Bo to nie jest tak, że nie podobał ci się ten konkretny film, ale nie lubisz tego gatunku i wszystko, co krytykujesz z tego wynika. Wtedy recenzja to po prostu “Łe, nie lubie takich filmów!” To powinna być twoja recenzja, a nie rozerwanie filmu i potem dodanie tego na krytyk spędzałem dużo czasu ucząc się jak analizować takie recenzje i rozumieć, którzy recenzenci są świetni, a którzy słabi. To ćwiczenie polegające na oglądaniu jak słabi recenzenci piszą o naszym filmie pozytywnie albo negatywnie, a potem znajdywanie tych dobrych krytyków, bo to od nich się uczysz. Goście, którzy naprawdę znają się na rzeczy i chodzą na filmy chcąc je polubić to goście, których warto czytać, bo nawet jeżeli coś im się nie podoba to mają coś do powiedzenia. Ich trzeba szukać. Resztę odrzucasz na bok mówiąc sobie, “To tylko materiał na stertę ocen Rotten Tomatoes.”Mówisz o uczeniu się z recenzji. Zamierzasz myśleć o krytykach i tym, o czym wspominali przy pisaniu następnej rzeczy?Nigdy nie myślisz o krytykach. Myślisz o tym, o czym wspominali w sensie uczenia się na błędach. Możesz z tego czerpać. Po prawdzie, krytycy są bestią samą w sobie. Własną publiką i wszystko, co piszą musisz brać z odrobiną dystansu. Wielkim paradoksem krytyki jest to: by być krytykiem musisz obejrzeć pokaźne ilości filmów. Musisz obejrzeć tysiące nad tysiące filmów, by być dobrym krytykiem. Ale kiedy obejrzysz tyle filmów to jesteś przesiąknięty kinematografią w sposób, w jaki widzowie nie jesteś kompletnie znieczulony! Oglądając trzysta komedii romantycznych, trzysta pierwsza nie zaskoczy cie niczym. Ale kiedy pisze ją ktoś dla czternastoletnich dziewczynek to ta publika nie widziała więcej niż dziesięć czy dwadzieścia takich filmów i ten materiał będzie dla nich nowością. Trzeba o tym pamiętać. Zwłaszcza w przypadku krytyków horrorów, jak nasi. Ci krytycy widzieli setki filmów found footage, bo tyle jest ich na festiwalach, ale publiczność widziała ich ledwie tuzin, bo tyle przenika do kin. Dla krytyka było ich całe mnóstwo, ale dla widza znaleźć balans pomiędzy tym, co mówią krytycy i widownia. Jeżeli krytycy ORAZ widzowie mówią, że coś jest do bani – to jest do bani. A jeżeli widzowie to lubią, a krytycy nie, to musisz się zastanowić, gdzie postąpiłeś w tym dobrze, a gdzie źle. Zawsze jednak musisz pisać swój film jako artysta. Pisać z miejsca, z którego piszesz, do miejsca, które chcesz my zrobiliśmy to, co robi wielu filmowców, czyli znaleźlismy krytyków i filmowców, którzy coś dla nas znaczą i oni się dla nas liczyli. Dla nas to był Roger Ebert. “Jeżeli moglibyśmy przekonać Rogera Eberta, który zwykle nie lubi horrorów, to byłaby to dla nas duża nagroda.” Dorastaliśmy czytając jego rzeczy, oglądając jego program i chcieliśmy jego aprobaty. A on dał nam trzy-gwiazdkową recenzję [na cztery]. “Tak! Udało nam się!” Na końcu mówił, jak przerażony był i jak bał się wracać do domu. I to nasze zwycięstwo. W taki sposób się do tego fan kinematografii, jakie to uczucie wreszcie zobaczyć swoją pracę na wielkim ekranie? Jak wygląda to doświadczenie?[quote]Patrzenie jak publiczność ogląda twój film, coś co wyszło z Twojej głowy, to naprawdę niesamowite doświadczenie.[/quote]To naprawdę surrealityczne, wesołe doświadczenie. Coś, czego nie da się w pełni zrozumieć, do póki tego w pełni nie doświadczysz, bo to bardzo uwzniaślające. To mój film! Już jest! I tak, jak z każdą formą sztuki widzisz tylko błędy. “Oj, ten tekst nie wypadł tak jak chciałem. Rany, mogliśmy użyć innego ujęcia… I ojej…” Widownia tego nie widzi, więc oglądacie dwa różne filmy. Nigdy nie dostajesz tego prawdziwego doświadczenia oglądania tego, co oglądają inni. Patrzenie jak publiczność ogląda twój film, coś co wyszło z Twojej głowy, to naprawdę niesamowite ten film pod kategorię PG-13, a dostało pierwsze, dlaczego robić dojrzały horror z myślą o nastolatkach?Jestem fanem horroru odkąd byłem w brzuchu matki. Dorastałem zakochany w horrorze. Pamiętam jak mialem trzynaście lat, a moi rodzice nie podzielali mojej miłości. Po prostu nie chcieli mnie zabierać na takie filmy, więc musiałem czekać na kasety video. Nie było wielu, które oglądałem w kinie. Czasem udawało mi się namówić rodziców na kupno biletu, ale nie chodzili ze mną na te filmy. Ta część mnie chciała zrobić film dla takich trzynastolatków. Dla miłośników horroru, którzy chcą inteligentnego filmu, bo SĄ dobre, inteligentne horrory w PG-13. Nie trzeba robić ich głupimi. Po prostu nie mieliśmy nagości, przekleństw i zbyt wielu brutalnych scen.[pullquote]Kiedy robisz horror i MPAA mówi, że technicznie wszystko się zgadza z PG-13, ale ten film jest zbyt przerażający to wiedzieliśmy, że zrobiliśmy przerażający film.[/pullquote]Więc co myślisz o decyzji MPAA?Myślę, że to fantastyczne. Mieli racje. Właściwie to był dla nas zaszczyt. Powiedzieli, że powinniśmy dostać niższą kategorię wiekową, ale dostanie Rkę, bo jest zwyczajnie zbyt straszny. Zbyt straszny dla dzieci. Kiedy robisz horror i MPAA mówi, że technicznie wszystko się zgadza z PG-13, ale ten film jest zbyt przerażający, to wiedzieliśmy, że zrobiliśmy przerażający film. Skoro jest zbyt straszny dla dzieci to pewnie tak jest, ale najwyraźniej działa również na dorosłych, bo tych z MPAA wystraszył. Byliśmy dumni. Bo jak na to spojrzysz to dali nam “R za niepokojące brutalne obrazy i trochę grozy.” “Trochę grozy?” Co to ma znaczyć? Znaczy, że byli przerażeni, a to fajny powód by dostać byłeś zawiedziony, że ten trzynastolatek w Tobie nie zobaczyłby filmu?Wiesz, trochę tak. Te trzynastolatki zobaczą go na wideo i zsikają się ze strachu. To jest jasna strona. Część mnie była zawiedziona. Chciałem zrobić inteligentny film, który mogą zobaczyć również nastolatki. Ale trochę pomogła mi świadomość, że niektóre nastolatki poszły na to i uznały go za najstraszniejszy film, jaki jaki ja widziałem był “Koszmar z Ulicy Wiązów”, ale strasznie się zestarzał. Dzieciaki oglądają go i mówią, “Straszny, ale to widać, że jest z gumy, ta ściana wygląda źle”. Nie jest już tak straszny jak w 1984. Boją się teraz na “Sinister” i będą o nim pamiętać dojrzewając. To będzie film, który ich poruszył. To HOLLYWOODTeraz, gdy wszedłeś w świat Hollywood, jaka jest Twoja opinia o nim?Kiedy się tutaj dostaniesz to rozumiesz, dlaczego wiele rzeczy działa tak, jak działa. To w rzeczywistości doświadczenie w stylu oglądania czarnoksiężnika za kurtyną. Dociera do ciebie dlaczego jest tyle remake’ów, dlaczego filmy powstają w taki sposób. Uznaję, że Hollywood nie zasłużyło na całe obwinianie. Należy też winić publiczność. Niestety, publiczność nie chce tego robić. A krytycy chcą łatwego celu. Łatwym celem są studia mówiące: “Rimejki! Chcemy więcej rimejków!” Gdyby ludzie przestali na nie chodzić to nikt nie chciałby rimejków. Chcą robić to, co oglądać chcą ludzie. To ich cały ludzie, którzy tego nie lubią i są głośni w swojej nienawiści. Mimo to zawsze spotkasz ich pierwszych w kolejce na taki film, bo chcą pierwsi oblać go pomyjami. Jeżeli ludzie przestaliby o nich pisać i rozmawiać, a przede wszystkim oglądać, to nikt by ich nie robił. To taki dziwny wzajemny symbiotyczny związek przyczyniający się do powstawania takich wtórnych filmów. Jeżeli ludzie płaciliby za te oryginalne filmy i patrzyli na ich zwiastuny mówiąc: “Nie wiem, co to, ale chcę to zobaczyć!” W przeciwieństwie do: “Łe, nie wiem co to jest, zobaczę to na wideo. Ale idę na ten film, który wiem DOKŁADNIE czym jest, bo widziałem takie filmy dwadzieścia razy.” To wtedy mielibyśmy więcej oryginalnych w latach 70-ych chciała oglądać rzeczy świeże i inne. Teraz publiczność chce to, co widziała tydzień temu, ale trochę zmienione. Dlatego Hollywood jest jakie jest i to właśnie dostrzegam od to było Twoje największe błędne założenie na temat Hollywood? Największa niespodzianka?Byłem w stanie zobaczyć wielu świetnych reżyserów powiązanych z materiałami, których nigdy nie zrobią. Zastanawiałem się dlaczego reżyser jest powiązany z tyloma projektami, a teraz rozumiem ile kucharek jest w kuchni i dlaczego te filmy nigdy nie powstają. Zaczynasz rozumieć dlaczego niektórzy reżyserzy odchodzą z filmów i dlaczego ważne jest to, że tak mi serce wieść, że Gore Verbinski nie zrobi “BioShocka”. Naprawdę czekałem na ten film. Teraz kiedy widziałem, co chciał zrobić kontra to, co chciało zrobić studio – całkowicie to rozumiem. Pewnie zrobiłbym tak samo. Nie mogę mieć mu tego za złe, ale jest mi przykro, że tego filmu nigdy nie była moja największa niespodzianka. Nie da się rzeczywiście zrozumieć tego procesu dopóki przez niego nie przejdziesz. Te dziesiątki i dziesiątki telefonów i spotkań, które nigdy do niczego nie prowadzą i bycie zatrudnionym przy projektach, które umierają, a ludzie nawet o nich nie wiedzą. Wiązano nas z filmami, które po prostu nigdy nie powstały, a my nie możemy mówić o ich powstaniu. Były trzy czy cztery filmy, które prawie ze Scottem zaczęliśmy robić, ale z tego czy innego powodu przestały istnieć. Czasem to sprawa z prawami autorskimi, czasem nawalają ludzie, czasem znika aktor. Widząc to z bliska wszystko nabiera sensu. Czytając blogi o wydarzeniach w zauważasz jak odcięci są bloggerzy od prawdziwej byłeś bloggerem. Jak Hollywood traktuje cię jako byłego “Wroga”?To kolejne błędne założenie. Tak naprawdę Hollywood nie interesuje się zbytnio blogosferą. Jest takie wyobrażenie, że ludzie z Hollywood wiszą nad klawiaturami przeczesując codziennie posty. To nie prawda. Zwykle ludzie z Hollywood dowiadują się, że mówi się o ich projekcie, kiedy ktoś do nich napisze z gratulacjami, bo wpadł na informację w internecie. “Co? Nie wiedziałem, że o tym się mówi.” Więc daleko im do patrzenia na to jak na moim przypadku jestem w szczególnej pozycji. Pracowałem na Ain’t it Cool w czasie złotych lat blogowania. Wtedy, dziesięć lat temu, Ain’t it Cool było The Rolling Stone internetu w oczach Hollywood. Każdy chciał być na nim wspomniany. Był jednym z pięciu najważniejszych blogów, które czytali ludzie. Byliśmy na szczycie i każdy chciał być przez nas lubiany. Mnóstwo ludzi to czytało, bo nie było wtedy wiele innego do czytania w internecie. Teraz każdy albo wie, kim jestem, bo wtedy nas czytał, albo przynajmniej udaje, że wie, bo myśli, że wypada. I to nawet działało na moją czy a oni nie wiedzą o nich wiele. Większość z nich nie spędza czasu na tych stronach. Za to Ain’t it Cool działało na moją korzyść. To jak powiedzenie, że pisało się o rocku dla Rolling Stone. “Więc skoro pisałeś wtedy i wtedy to pisałeś obok Huntera S. Thompsona o tym i o tym!” Podobnie postrzegają Ain’t it tak naprawdę nie traktuje mnie jak wroga. Żadnych: “TY! Ty SKURWIELU! Powiedziałeś wredne rzeczy o mnie!” Zwykle to jest raczej: “Czytałem twoje teksty!” albo mówią, że słyszeli o Ain’t it Cool. Wrogość jeszcze mi się nie Bo pamiętam, że Kevin Smith był na Ciebie wściekły swego czasu i choć wiem, że już to naprawiliście to zastanawiałem się czy jest ktoś z kim miałeś podobną była śmieszna sprawa. Z Kevinem Smithem było tak, że on-line pisał: “Ten Massawyrm!” [Macha groźnie pięścią.] I wspomniał mnie parę razy. Potem spotkaliśmy się na żywo, przedstawiłem się, a on odparł: “Och… Ty jesteś jednym z tych gości, z którymi pokłóciłem się w sieci? Tak, czasem tak mam. Przepraszam.” Zupełnie inna reakcja. Pogadaliśmy o tym i uściskaliśmy okazało się, że Kevin Smith to zwykły koleś, który w internecie jest rozjuszony, a na żywo każdy z nas. W sieci Massawyrm (Pseudonim Cargilla na AICN – dop. red) to taki internetowy troll plujący jadem w jego stronę. W rzeczywistości byłem gościem, któremu podobał się jego film i jest jego fanem. Więc się uściskaliśmy. To działanie internetu. Groźni goście przy klawiaturach niż prawdziwa waśń. Pieprzyliśmy przez internet, a osobiście to było zupełnie co innego. “Lubie cię!” “Ja CIEBIE lubię!” “Uściśnijmy się!” [Śmiech.] No i naprawdę podobał mu się “Sinister”. Szczęśliwe zakończenie historii!DEUS EX CARTAMiałem zapytać czy masz jakieś projekty zaplanowane na przyszłość, ale wiem, że masz. Właśnie czytałem o adaptacji “Deus Ex”, którą sie zajmiesz ze Scottem Derricksonem. To jedna z moich ulubionych gier! Dlaczego ten tytuł? Chciałeś go czy CBS Film przyszło z tym do was?Przyszli do nas jakiś czas temu, kiedy byliśmy bardzo zajęci. Chcieli, by Scott się tym zajął, bo podobał im się “Sinister”. A ja jestem częścią tej “paczki”. Dlaczego to? Z tego powodu, dla którego to Twoja ulubiona gra. Czy to dlatego, bo ma fajną mechanikę strzelania albo stawania się niewidzialnym? Czy może to Twoja ulubiona gra ze względu na historię i patos z tym wszystkim, co się w niej dzieje?Złożoność, To bardzo filozoficzna gra. Jest w niej tyle świetnych i ważnych rzeczy. To z tego typu rzeczy powstaje wielka fantastyka naukowa. To nadaje się na świetny film. Jeżeli zadzwoniliby do mnie z pytaniem czy zrobie film na podstawie “Call of Duty” to raczej bym podziękował. Obejrzałbym taki film, ale nie interesuje mnie pisanie go. Za to “Deus Ex” – jestem wielkim fanem cyberpunku. Uwielbiam historię “Deus Ex”, więc zgodziłem się bez zastanowienia. Tak! To dokładnie taki film, jaki chcę robić – inteligentny, mroczny. Potrafi być naprawdę dziki. Materiał na dobrą fantastykę. Rozmawialiśmy o tym, jak ma to w sobie coś podobnego do “District 9”, “Loopera” (pl. “Pętla Czasu”). Czuć w nim “Blade Runnera” (pl. “Łowce Androidów”). Czuć w nim te wszystkie wielkie filmy fantastyczne, które jak fan serii. Czy mówimy o adaptacji pierwszej części gry czy “Human Revolution” (pl. “Bunt Ludzkości”)?Oni kupili prawa do “Human Revolution.” Nie wiem jak daleko te prawa sięgają i czy dotycząc całego uniwersum Deus Ex. Eidos Montreal się tym zajmuje. Odnoszę wrażenie, że chcieliby więcej niż jednego filmu w tym świecie. “Human Revolution” to prequel, więc zakładam, że po sukcesie pierwszego obrazu mają zamiar sięgnąc po adaptacje dwóch pozostałych części. LUB jeżeli jesteś prawdziwym fanem to JEDNEJ pozostałej części. [Śmiech.]Ale jestem zaznajomiony z pierwszym “Deus Ex”. Nie grałem w niego, kiedy wyszedł. Mam go teraz na komputerze i planuję zagrać, gdy będę miał czas. Za to przez długi czas oglądałem jak mój szwagier gra w niego. Niegdyś mieszkaliśmy w jednym domu – moja obecna żona, jej siostra bliźniaczka i mój szwagier. Byliśmy w wieku studenckim i mieliśmy osobne pokoje. Ich rodzice powiedzieli: “Pewnie w końcu się pobierzecie, ale teraz macie osobne pokoje.” Więc mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy razem czas, a także graliśmy w gry. Po wyjściu “Deus Ex” szwagier przyszedł do mnie i mówi: “Musisz przyjść zobaczyć jak gram w tę grę!” Pokazał mi tę grę, a kiedy dowiedział się, że pracuję nad filmem to oszalał: “Robisz adaptację tej gry! [Macha rękami jak szalony.] Jestem największym fanem ‘Deus Ex’!” [Śmiech.] Odparłem, że wiem, bo w końcu mi ją przedstawił. Byłem fanem tego materiału już od dawna. Jak powiedziałem – zgodziłem się bez podobnie zważywszy na fakt, że pamiętam cię ze Więc adaptujesz historię z “Human Revolution” czy tworzysz zupełnie nową w oparciu o nią?Z “Human Revolution”. To dobra historia. Pewnie aspekty trzeba będzie uprościć, bo to taka głęboka i skomplikowana historia z wieloma fałszywymi tropami, ale opowiemy ogólną historię z tej jest mocno osadzona w noir. Możemy oczekiwać bardziej kryminalnego thrillera czy filmu akcji? Bardziej “Strange Days” czy “Total Recall”?Będzie bardziej pasowało obok “District 9” i “Loopera”. Chcemy osiągnąć zdrową mieszankę akcji i inteligentnego komentarza społecznego. Tego “Deus Ex” jest pełen. Na pewno nie chcemy po prostu: [Karykaturalnym głosem.] “Hej! Więcej cyborgów! Wysadźmy wszystko w pizdu! Ekstro! Wybucha! BUM! BUM!” Nie, nie chcemy tego. Publiczność ma wyjść z filmu zastanawiając się czy zmierzamy w dobrym kierunku z technologią i czy, jeżeli ona się tak rozwinie, to powinna być kontrolowana. Chcemy by zadawali po seansie takie pytania. Goście siedzący w internecie przez następne dni rozważający w którą stronę iść, co powinniśmy reakcji w stylu “Incepcji”. To jeszcze jeden z filmów w naszym wzorze. Chcemy dużo akcji, którą ludzie zapamiętają. “Łał! Kiedy to się stało! I potem gość zrobił to! Ekstra!” Tego, ale także tego by dyskutowali na tematy ważniejsze poruszone w filmie. Będziemy szukać tego złotego że nie byłeś zadowolony z innych filmowych adaptacji gier. Co zamierzasz zrobić by ta była lepsza?Twórcy tego rodzaju filmów nie pytają siebie, co fani chcą zobaczyć, a czego nie widzieli. Jest mnóstwo wydarzeń w tle “Human Revolution”, których nie bierzemy udziału i nigdy nie są nam pokazane. Chcemy zgłębić ten świat. Zobaczyć rzeczy, których “Deus Ex” nam nie pokazał, bo robiliśmy tam inne rzeczy. Zależy nam na tym, by fani reagowali zaciekawieniem i ekscytacją widząc nowe rzeczy podczas seansu. Chodzi o dodanie do ich doświadczeń z gry, a nie tylko wyciągnięcie paru rzeczy, które nam się podobały i wrzucanie ich do kotła. Tak powstaje niepełny produkt. Trzeba coś właśnie problem z przenoszeniem komiksów, książek czy gier na ekran. Trzeba pamiętać o tym, że robisz coś w innym medium i nie możesz kopiować z gry do filmu. Musisz dodać i to w taki sposób, że nie popisujesz się jakimiś “kul” pomysłami, “Lubię ‘Deus Ex’, ale chciałem by Adam Jensen był dziewczyną i mógł robić tamto i siamto, bo chce takiego filmu.” Trzeba pomyśleć o tym, czego chcą fani, ale czego nie widzieli, i pokazać im jak podekscytowani byli ludzie “Władcą Pierścieni.” Chcieli zobaczyć Golluma, to jak wygląda jakaś bitwa. Trzeba szukać takich rzeczy i taki jest nasz plan przy projekt ponownie powstaje ze Scottem Derricksonem. Wydawało mi się, że słyszałem coś o kontynuacji “Sinister”?Nie wiem. Nic oficjalnego w tej sprawie nie ma. Wszyscy o to pytają. Mówią, że po filmie widać materiał na kontynuacje, ale film wciąż jest w kinach. Ciągle ma premiery w nowych krajach. Nadal czekają, żeby zobaczyć jak to się potoczy dalej, nim powiedzą nam: “Tak! Róbcie dalej!”[pullquote]Każdy może wyreżyserować film, ale mało kto może go wyreżyserować dobrze[/pullquote]Jest coś, co chcesz zrobić samemu? Na przykład reżyseria?Nigdy. Nigdy nie chcę reżyserować. Nie mam do tego oka. Jedną z rzeczy, których się nauczyłem podczas pracy ze Scottem na planie filmu, jest to, że każdy może wyreżyserować film, ale mało kto może go wyreżyserować dobrze. Wymaga to bardzo konkretnych umiejętności, które mało kto posiada. Ja nie posiadam. Większość ludzi nie posiada. To wymaga swego rodzaju obsesji nad pewnymi elementami, której ja nie mam. Mam ją jeżeli chodzi o pisanie. Dlatego tak wielu pisarzy chciałoby pisać cała noc i szybko tworzyć. Żeby robić takie rzeczy musisz uformować odpowiednio siebie. Ja nie jestem uformowany do roli ten czas będę pisał scenariusze ze Scottem. Rzeczy, które będę robił sam to moje książki. Pierwsza wychodzi w lutym w Wielkiej Brytanii i Stanach.“Dreams and Shadows”, prawda?Tak! Mam ogromną nadzieję, że ktoś w Polsce ją wyda. Bardzo chcę zobaczyć, jak będzie wyglądała polska okładka, bo polscy artyści są zadziwiający! My Amerykanie kochamy polskie plakaty i okładki. Polska artystyczna estetyka jest niesamowita. Trzymam kciuki, żeby wyszło polskie tłumaczenie mojej książki, żebym mógł się nacieszyć fajną okładką. Choć ta Brytyjska jest naprawdę kozacka! Amerykańska też. Kocham je obie, ale naprawdę trzymam kciuki za polskiego artystę, który się nią zajmie. Mam taką nadzieję. Póki co w Wielkiej Brytanii i Stanach będzie w że ma to być połączenie stylów Neila Gaimana, Guilermo del Toro i Williama Burroughsa? O czym to jest?To miejskie fantasy. Historia o dwóch chłopcach, których drogi ścierają się ze względu na supernaturalne wpływy, kiedy są dziećmi oraz o tym, jak miesza im to w głowach, gdy dorastają. Jestem z niej zadowolony. Recenzje są bardzo pozytywne. To wyszło niejako dzięki “Sinister”?Tak, to dziwna historia. Scott i ja przyjaźniliśmy się, więc kiedy dowiedział się, że mam książkę, to chciał ją przeczytać. Był jedną z pierwszych osób. Przeczytał, pokochał i pomógł mi znaleźć agenta. Pijąc razem w Vegas przedstawiłem mu pomysł na “Sinister”, a on już wiedział, że dobrze piszę, więc postanowił byśmy zrobili ten film razem, zamiast odkupić ode mnie pomysł. Gdy udało nam się sprzedać scenariusz to manager Scotta został również moim i znalazł mi agenta w Hollywood. Wtedy inni agenci odkryli, że mam książkę. Tak moim agentem został Peter McGuigan, który pokazał ją wydawcom. Jedna rzecz karmiła drugą, ta karmiła drugą, ta karmiła następną. Tym sposobem sprzedałem obie zaadaptować ją na potrzeby filmu, czy raczej w stylu Alana Moore’a chcesz, by to zostało książką i niczym więcej?Zaadaptuję ją, jeżeli ktoś zechce. Teraz to dla mnie książka i mam możliwość pracowania nad innymi filmami. Na pewno nie chciałbym tego robić teraz, bo żyłem tą książką bardzo długo. Ale jeżeli wyjdzie i będzie popularna, to jak minie trochę czasu to z chęcią się nią zajmę. Cieszę się z innych projektów pomiędzy Ernie’ego Kleina, który napisał “Ready Player One” i potem go sprzedał, a następnie ktoś kupił prawa do adaptacji. Napisał książkę, a potem kilka wersji scenariusza. Teraz podróżuje i sprzedaje “Ready Player One.” Żyje tą książką od półtora roku. Do tego pracował nad nią siedem lat. Ja jestem zadowolony, że mogę trochę odpocząć od mojej. Dziękuje Ci bardzo za tę że mnie poprosiłeś, Janek. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi z innych krajów o premierze. Było naprawdę interesująco!Chętnie podzielę się z tobą moją opinią na temat filmu, gdy go proszę!
Dlaczego po obejrzeniu filmu warto o nim rozmawiać z innymi? Dam naj! ;) Podczas filmu zawsze są emocje, które często wyrażamy słowami (np. nie idź tam! dobrze że się uratowali!). Po filmie warto porozmawiać z innymi co sądzą o nim. Czasami zdanie innej osoby daje nam do myślenia, dlaczego tak się skończyło a nie inaczej, wspólna rozmowa pozwala na wyciąganiu wniosków z filmu, czasami uczy nas dlaczego bohaterowie poszli dobrą drogą a nie tą zła. Myslę, że pomogłam w rozwiązaniu zadania :)
Występ Joaquina Phoneixa jako Jokera przykuwa uwagę, jest w pełni świadomy i godny Oscara. Przypadek Jokera byłby tak samo absorbujący bez żadnych znaków z komiksów DC; po prostu tak się składa, że Joker to genialny film w uniwersum Batmana - jest swoistą wisienką na torcie. Prawdopodobnie po obejrzeniu Jokera będziecie czuli się tak samo jak ja: niepewnie i gotowi do dyskusji o tym filmie przez dziesięciolecia. Film czerpie pełnymi garściami z klasyków lat 70-tych i 80-tych, takich jak Taxi Driver, Król Komedii, Mechaniczna Pomarańcza i Pieskie Popołudnie. Reżyseria Todda Phillipsa w Jokerze przedstawia Gotham City, jako bezbłędną kopię piekielnego Nowego Jorku z ówczesnej epoki. Był to czas szalejących zbrodni, korupcji, kryzysów ekonomicznych i problemów społecznych, co sprawiło, że Nowy Jork nazwano "Miastem Strachu". Przedstawione Gotham to miejsce ponurej rozpaczy, ekstremalnych nierówności społecznych i gnijącego bezprawia, przez co miasto balansuje na krawędzi upadku. Mimo, że to realistyczne przedstawienie sprawia, że miejsce które uważamy za fantastyczne wydaje się znajome, to jednak nie tylko rozpoznawalny setting sprawia, że Joker jest hiperrealistyczny; to właśnie same alegorie sprawiają, że film jest tak wiarygodny, aktualny i warto o nim rozmawiać - na długo po obejrzeniu napisów końcowych. Joker przedstawia fragment innego okresu niż ten w którym żyjemy, ale bez wątpienia opowiada także o naszych burzliwych i bezlitośnie brutalnych czasach Setting Jokera (w przybliżeniu 1981 rok) nie tylko pozwala filmowi zobrazować klasyczny komiks, znany z adaptacji od Martina Scorsese czy filmów Sidney Lumet, ale również eliminuje technologię, która w dzisiejszych czasach pozwoliłaby na złapanie przestępcy - prędzej czy później. To czas gdy ludzie palili wszędzie (wliczając szpitale), kamery systemów ochrony i wykrywacze metalu nie były wszechobecne i nikt nie zapinał pasów bezpieczeństwa podczas jazdy. Był to zły czas, ale mógł być jeszcze gorszy. Joker to postać, która symbolizuje zapałkę dla lontu pociągniętego od dynamitu tamtych lat. Niepokojąco zagrany przez Joaquina Phoenixa, psychicznie chory Artur Fleck walczy, przeoczony na marginesie społeczeństwa. Artur to człowiek, który nigdy nie miał przerwy na odpoczynek i nie zaznał ani jednego szczęśliwego dnia w swoim życiu. Im mniej powiemy o tym, dlaczego Artur przyjmuje postać Jokera i odnajduje w nim wyzwolenie i własną podmiotowość - tym lepiej. Joker to film, którego powinniśmy doświadczać z otwartym umysłem i bez spoilerów, ale wystarczy powiedzieć, że ten Joker to końcowy produkt społeczeństwa, które było zbyt wygodnickie i równocześnie łączyło tą cechę ze zwyczajnym okrucieństwem i brakiem empatii. Tworzymy takie potwory, na jakie zasługujemy. Joker to zbiorowy akt oskarżenia wobec społeczeństwa, za lekceważenie problemów przez dobrze sytuowanych jego członków, a nie konieczna krytyka konkretnej osoby, czy klasy społecznej. O ile możemy współczuć mieszkańcom w ich sytuacji, uciskani obywatele Gotham mogą być tak samo bezduszni i złośliwi jak bogaci ludzie u steru władzy. Artur jest w każdym momencie raniony fizycznie, lub też emocjonalnie przez poszczególne osoby i całe instytucje. Jeśli Travis Bickle z Taxi Driver nazywa siebie "Człowiekiem osamotnionym przez Boga” to Artur Fleck jest z pewnością człowiekiem osamotnionym przez Gotham. Artur finalnie szuka kontaktu z ludźmi. Tragiczne jest to, że nie znajduje go póki nie przywdzieje maski, fałszywego uśmiechu i nie ujawni hipokryzji i nieludzkich zachowań w mieście. Joker prosi nas o wykazanie współczucia względem protagonisty, ale nie prosi nas byśmy mu wybaczyli jego kolejne nikczemne wybory. Mimo, że wiele analogii i inspiracji prawdziwym światem jest ukazywanych w chwilach zagłębienia się Artura w okrutne szaleństwo, wciąż wiadomo, że bohater jest obłąkany i nie tworzy się z niego postaci romantycznej - jedynie taką wymagającą zrozumienia. Kluczem do tego dokładnego dopasowania nie jest jedynie wyraźna reżyseria Todda Philipsa i jasna wizja, ale również niezrównany występ Joaquina Phoenixa. Niekontrolowany śmiech Artura wydaje się sprawiać mu fizyczny ból; jego ciało jest cienkie jak szyna i poobijane, a jego nędza wyryta jest na głęboko zmarszczonej twarzy. Wygląda zdrowiej i bardziej żywo - odważę się powiedzieć, że nawet szczęśliwiej - gdy zmienia się w Jokera niż kiedykolwiek wcześniej. Phoenix uchwycił wszystkie niuanse Artura i jego interakcje z innymi ludźmi, które ukazują jego zmącone rozterki wewnętrzne. Praca kamery skupia się niemal klaustrofobicznie ciasno na Phoenixie, który występuje niemal w każdej scenie. To wszystko sprawiało wrażenie, że cały czas jestem jedynie w głowie Artura, poddawanego ciągłym torturom. Mimo solidnych, małych ról Roberta De Niro, Zazie Beetz i Frances Conroy, to właśnie Phoenix dodaje filmowi mocy. Biorąc pod uwagę komiksowego Jokera, który kiedyś powiedział, że chciałby, aby jego origin zawierał wiele wyborów, ten film w sposób przemyślany uwzględnia dwuznaczność tytułowego bohatera, pomimo tego, że opowiada o jego pochodzeniu. Coraz bardziej niestabilny psychiczny stan Artura, jest odzwierciedlany w filmie, gdy z czasem sprawy zaczynają przypominać sen - no dobra bardziej koszmar w jego ostatnich momentach. Phillips (razem z drugim scenarzystą, którym był Scott Silver) zaprojektował film, który wymaga od nas wielu podejść; jedną z wielu zalet Jokera jest to, że każdy będzie mógł dyskutować o tym co uważają za prawdziwe, a co za wyimaginowane, a do tego nikt nie będzie mógł stwierdzić, że druga osoba rozumie film niepoprawnie. Jednak nie spodziewaliśmy się niczego innego po filmie z najbardziej niewiarygodnym fikcyjnym narratorem. Tłumaczenie: Matsu Joker nie jest jedynie niesamowity jako adaptacja komiksu. To również genialne filmowe zamknięcie. Nie oferuje nam prostych odpowiedzi na nierozwiązane pytania, które zadaje nam przez cały seans - o upadającym i brutalnym społeczeństwie. W pełni wczuwający się w rolę Joaquin Phoenix i mistrzowskie choć luźne odkrywanie na nowo materiału źródłowego od DC przez Todda Philipsa, sprawiły że najnowszy film o Jokerze powinien wywołać zarówno u fanów komiksowej kreacji, jak i u osób nieznających oryginału uczucia poruszenia i niepokoju.
Dialog jest niezbędny, aby młody człowiek nie wpadł w świat narkotyków Prędzej czy później nadejdzie dzień, w którym Twoje dziecko będzie miało pierwszy kontakt z narkotykami. Przyjaciel, który je oferuje, koledzy z klasy, którzy jedzą obok niego, które go pobudzą, jego własna ciekawość, aby doświadczyć tego, co mu powiedziano lub zobaczył w filmach lub serialach … Tak czy inaczej, musisz mieć świadomość, że chociaż młodzi ludzie są poddani wielu wpływom zewnętrznym typowym dla wieku, wykazano, że ich największym sprzymierzeńcem i najbardziej dostrzeganym w okresie dojrzewania i młodości są rodzice . Nigdy nie jest wcześnie, ale nie jest za późno, aby rozmawiać z dziećmi o narkotykach. Być może chcesz być proaktywny lub zauważyłeś objaw, że Twoje dziecko może zażywać narkotyki. W każdym razie dialog z nimi jest niezbędny do rozwiązania każdej sytuacji. Oto kroki, które powinieneś podjąć, aby przygotować się do rozmowy o narkotykach ze swoimi dziećmi. Ucz się i ucz się o narkotykach Pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, to dużo czytać o tego typu substancjach i ich konsekwencjach. Nie myśl, że po obejrzeniu jakiegokolwiek reportażu w telewizji lub wysłuchaniu rozmowy w radiu jesteś już ekspertem w tej dziedzinie. Żyjemy w połączonym świecie, w którym młodzi ludzie są maksymalną ekspresją i są nieustannie bombardowani informacjami przez Internet, oprócz zwykłych rozmów, które otrzymują w szkole lub instytucie. Musisz rozmawiać ze swoim synem, a nie skarcić go Złota zasada w tym przypadku polega na tym, żeby nie przesadzać i przedstawiać rzeczy takimi, jakimi są: to nie jest reklama antynikotynowa, w której trzeba używać nieprzyjemnych obrazów, aby przyciągnąć uwagę, jest to ty do ciebie z osobą, którą wychowałeś przez całe życie rozwiązać bardzo poważny problem. Zbadaj środowisko i w razie potrzeby poproś o pomoc Jedną ze zmian w okresie dojrzewania jest właśnie to, że Twoje dziecko zacznie wyznaczać własną przestrzeń poza rodzicami. To normalne i nie tylko nie należy tego unikać, nie należy przekraczać bariery swojej prywatności, bo jeśli dziecko to odkryje, to tylko pogorszy sytuację. Nie oznacza to, że przygotowując rozmowę z nieletnim o narkotykach, badasz poza książkami i encyklopediami. Porozmawiaj z rodzicami znajomych swoich dzieci i podziel się swoimi opiniami, czy oni również zauważyli coś dziwnego u swoich dzieci? Rozmawiałeś już z nimi o narkotykach? Kolejnym ważnym przystankiem będzie instytut. Pamiętaj, że Twoje dziecko spędza tam większość czasu, a nauczyciele też będą o nim dużo wiedzieć. Czy zauważyli coś niezwykłego w zachowaniu? Jakiś problem twoich dzieci z innymi dziećmi? Możesz również poprosić o radę wychowawcę swojego dziecka, opowiedzieć mu swoją sprawę i doradzić podczas przygotowywania rozmowy. Przygotuj odpowiedzi na rozmowę o narkotykach Pamiętaj, że będziesz rozmawiać, a nie wygłosić kazanie. Nigdy nie wiadomo, jaka będzie jego odpowiedź, ale normalną rzeczą jest to, że zaprzecza wszelkim rodzajom zażywania narkotyków i staje się defensywny . Bądź przygotowany na spokojną i opanowaną rozmowę, nawet jeśli się zdenerwuje. Nie trać z oczu, że rozmowa ma na celu zidentyfikowanie i rozwiązanie problemu, a nie ukaranie go. Nigdy nie pozwól, aby strach przed porażką uniemożliwił rozmowę o narkomanii Usiądź spokojnie z dzieckiem i porozmawiaj z nim Nadszedł czas na przerażającą rozmowę. I ty i on musicie pamiętać, że to ważna kwestia. Zarezerwuj porę dnia, kiedy wy dwoje będziecie spokojni i będziecie mieć czas, i zróbcie to w cichym miejscu, bez hałasu i ingerencji z zewnątrz. Komunikacja sprawi, że odmówisz narkotykom Unikaj gniewu na niego przez cały czas. Najlepiej zacząć od przekazania swoich uczuć związanych z narkotykami i okazania troski o ich dobre samopoczucie. Wyjaśnij informacje o narkotykach bez dramatu i jakie zmiany zauważyłeś. Przypomnij mu, że jego sytuacja dotyczy nie tylko jego, ale całej rodziny. Wysłuchaj ich odpowiedzi, komunikuj swoją chęć pomocy , a także zainteresowanie zaangażowaniem się w bycie częścią rozwiązania. Pamiętaj, że rozmowa nie będzie wyjątkowa, ale pierwsza z serii, którą będziesz musiał często prowadzić. W zależności od reakcji dziecka staraj się mówić otwarcie o narkotykach, nie oskarżając go bezpośrednio. „W tej rodzinie nie używa się żadnych narkotyków”, pokaż swoją asertywność bez wdawania się w kłótnię. Przeanalizuj rozmowę i reakcję dziecka Po zakończeniu nadszedł czas na podsumowanie. Jak to przyjąłeś? Gdzie zawiodłem? Jakie są następne kroki do naśladowania? Nigdy nie zniechęcaj się ani nie pozwól, aby strach przed porażką przeszkadzał w rozwiązywaniu problemów. Normalną rzeczą jest to, że za kilka dni masz z nim nową rozmowę, w której możesz dalej zagłębiać się w problem lub próbować znaleźć rozwiązania. Będzie to zależało od twojej reakcji lub sytuacji. Poinformuj o zaliczce w momencie przyjazdu do domu lub ograniczeniach w korzystaniu z gier lub telefonów komórkowych, jeśli to konieczne. Poproś i poproś o pomoc, jeśli to konieczne Jeśli uważasz, że rozmowa nie wystarczy, a problem może być poważniejszy niż się wydaje, być może nadszedł czas na podjęcie działań . Pierwszą osobą, do której zwracasz się o pomoc, jest Twoje dziecko. Czy jest ktoś, kto może ci pomóc? Co mogę zrobić, aby naprawić sytuację? Idź do centrum nauki dziecka. Opowiedz im sprawę szczerze, aby można było podjąć odpowiednie rozwiązania. Mogą zdecydować się na wykonanie testu na obecność narkotyków lub porozmawiać z nim przez specjalistę. I w ostateczności pamiętaj, że zawsze możesz skonsultować się z lekarzem, aby eksperci od narkotyków interweniowali, aby pomóc wam obojgu przezwyciężyć uzależnienie od narkotyków. Narkotyki są bardzo poważnym problemem, z którym wszyscy przynajmniej raz w życiu spotykamy się. Komunikacja z dzieckiem jest niezbędna, aby wiedziało, jak powiedzieć „nie” w jednym z najtrudniejszych etapów jego życia. Pamiętaj, że nigdy nie jest wcześnie i nigdy nie jest za późno, aby usiąść i porozmawiać z nim o narkotykach.
dlaczego po obejrzeniu filmu warto o nim rozmawiać z innymi